niedziela, 21 listopada 2010

Sezon 2010 \\\ Podsumowanie \\\ cz.2 Zawody na Dębowej

Zimowy wieczór, dzwoni telefon. Numer znany Mariusz N.przyjaciel i kompan zasiadek karpiowych.
Pytanie: Jurek organizujemy drugą edycję zawodów karpiowych pod nazwą "MAJÓWKA NA DĘBOWEJ" przyjeżdżasz?
Mając w pamięci towarzyski charakter i atmosferę panującą na tych zawodach decyzja była natychmiastowa: jeżeli tylko życie nie spłata jakiegoś figla 29.04 melduję się na zbiórce przed barem HULA GULA.
Oczywiście zawody drużynowe. Jak rok wcześniej podczas 1 edycji, tak i teraz startuję z moim bratem a żeby było weselej zapraszam kolegę Janka jako tzw. team runnera
Dębowa to piękny akwen w Reńskiej Wsi koło Kędzierzyna Kożla. Bardzo lubię tam łowić chociaż to 80 km od mojego miejsca zamieszkania. Jak tylko mogę spędzam tam czas na karpiowych zasiadkach.
Do zawodów sporo czasu a więc przygotowania przebiegały bardzo spokojnie.Poznałem już trochę specyfikę tej wody i jest mi łatwiej obmyślac taktykę.Wspólne zakupy z bratem i oczekiwanie na upragniony dzień 29 .04. 2010.
Wreszcie nadchodzi oczekiwany termin i około południa wyjeżdżamy. Oczywiście nowoczesne karpiowanie wymaga ogromnej ilości sprzętu (nie mam pojęcia dlaczego i po co?), to zmusza nas do jazdy na dwa auta. Akurat jestem świeżo po zakupie mojej ZAFIRKI. Autko pojemne to z zabraniem całego ekwipunku nie będzie problemu. Na miejsce przyjeżdżamy trochę wcześniej, dlatego każdą chwilę wykorzystuję na miłych pogawędkach z bracią karpiową. Znam kilku chłopaków z którymi miło spędzamy czas przy piwku.
Po miłym przywitaniu przez organizatora zawodów (Koło PZW Reńska Wieś" KOFAMA" i Carp Team Dębowa) zaczynamy losowanie. Chociaż to zawody o charakterze towarzyskim adrenalina podnosi się maksymalnie. Każdy ma swoje wymarzone miejsca które chciał by wylosować.Przychodzi kolej na nas,losujemy stanowisko nr.30(zatoka od przystani), pierwsza myśl nie jest żle,miejscówka wymarzona na tę porę roku.

Po przybyciu na miejsce jak zwykle rozbijanie obozu i obserwacja miejsca na którym będziemy walczyć.
Obóz mamy gotowy,taktyka opracowana ,dzielimy się obowiązkami. Jasiu zajmuje się przygotowaniekolacji.
Natomiast ja z bratem pompowanie pontonu,sondowanie,przygotowanie stanowisk.




Sondowanie nie zajęło nam zbyt wiele czasu, mniej więcej wiedzieliśmy jak wygląda dno w tym miejscu.
Taktyka prosta, po dwa zestawy pod przeciw legły brzeg, pozostałe dwa w połowie wody na wcześniej oznaczonej górce. Najbardziej obiecująco zapowiadało się miejsce pod drugim brzegiem.Pas trzcin i głębokość około 1 m a wiatr spychający ciepłą wodę właśnie pod ten brzeg dodawał nam jeszcze większego optymizmu. Mija około 2 godziny i łowisko mamy gotowe do łowienia, nęcenie wywózka zestawów i nareszcie można odpocząć i napić się upragnionego zimnego piwka.



I tak oto popijając piwko w miłej i fantastycznej atmosferze mijały kolejne chwile.Na pierwsze branie nie musieliśmy czekać zbyt długo. Po około 2 godzinach od wywiezienia zestawów słyszymy dżwięk centralki, jest branie na prawy zestaw u brata (pod trzcinami). Szybka reakcja , energiczne zacięcie (zestaw około 200m od naszego brzegu) jest ryba. Po pracy wędziska widać że to nie jakiś rekord i hol nie będzie trwał długo. Jak się okazuje mamy pierwszą rybę zawodów, niestety karpik ma niecałe 2kg i nie może być sklasyfikowany.


No super pomyślałem a więc wybór miejsca pod trzcinami był strzałem w 10.Noc minęła spokojnie,około
godziny 5 rano znowu branie u brata i znowu ten sam zestaw.Szybki hol i mamy pierwszą rybkę powyżej 2 kg
Kolejny dzień nie przyniósł żadnych brań, ale i tak miło spędzaliśmy czas na wspólnych pogawędkach o naszej pasji.Tu chciał bym gorąco pozdrowić wszystkich znajomych którzy odwiedzili nasze stanowisko a w szczególności Kasię i  Mirka i Darka.
Kolejna noc mija spokojnie.Około 5:30  ukochana melodia mojej centralki wyrywa mnie z głębokiego snu.
Wybiegam z namiotu i w mgnieniu oka jestem przy wędce. Mocne zacięcie i wspaniały widok wybieranej żyłki z kołowrotka.

Pierwsza myśl hol z pontonu , ale widząc że ryba spokojnie daje się przyciągać do brzegu rezygnuję i powoli
holuję rybę do brzegu.Po 15 min piękny amur ląduje w podbieraku. Szybkie ważenie i rybka wraca do wody. Waga wskazała 9,5 kg, jestem ogromnie szczęśliwy.

Następny dzień przynosi pogorszenie pogody i zmianę kierunku wiatru. Tym razem cieplejsza woda spychana jest w stronę naszego brzegu.Postanawiam jeden z moich zestawów położyć na samym środku na
dużym blacie. Do wieczora żadnych oznak żerowania, około godziny 22 branie na moim zestawie pod trzcinami, niestety znowu karpik mniej niż 2 kg.

Do rana nic się już nie wydarzyło, rano śniadanko i zmiana zestawów.Tym razem dokładnie i starannie  przygotowuję mój zestaw z pva i wywożę na środkowy blat. Jak się okazało było to dobre posunięcie. Około południa miły dla ucha dżwięk piiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii  wybiegam z namiotu podbiegam do wędki i co widzę? piękny odjazd na lewej wędce (zestaw na blacie). Podnoszę kij do góry i tym razem bez pontonu się nie da. Ryba bardzo szybko ucieka w lewą stronę i grozi to wpłynięciem w stanowisko sąsiadów. Wskakujemy z bratem do pontonu ja cały czas walczę z rybą a Bodzio steruje pontonem. Kiedy znależliśmy się na środku jeziora zdałem sobie sprawę że choć karp nie jest bardzo duży to walka na głębokości 10 m nie będzie łatwa. Po około 10 min udało się karpia podnieść z dna i wylądował w podbieraku.Był to ostatni moment bo właśnie wtedy ryba się wypięła z haka.
Waga wskazała 6,5 kg , nie wiele a tak cieszy. Do końca zawodów już nic nie złowiliśmy. Z wynikiem prawie 19 kg zajęliśmy 9 miejsce. Myślę że w stawce 33 drużyn startujących to niezły wynik.
Po ogłoszeniu wyników i przepysznym obiadku w HULA GULI w miłych nastrojach pożegnaliśmy Dębową i już nie mogę się doczekać kolejnej edycji. Jak to się mówi do 3 razy sztuka, może tym razem pudło?

2 komentarze:

  1. no Jureczku,muszę przyznać że te podsumowanie sezonu nieżle ci wyszło,coraz ciekawszy ten blog-a to dopiero początek.....

    OdpowiedzUsuń
  2. Spoko sea całkiem spoko.
    KRON

    OdpowiedzUsuń